Następna stacja: Londyn

Trudno zaprzeczyć, że popularne obecnie „wykreślanki” skradły serca wielu miłośniczek i miłośników gier planszowych. Mechanika, która niegdyś nie wzbudzała szczególnego entuzjazmu, a nawet wręcz zniechęcała (cóż to za pomysł – malowanie kredkami po jednorazowych planszach?), dzisiaj ma już stałe grono fanów. Ci z niecierpliwością wypatrują kolejnych tego typu tytułów oraz nowych pomysłów na „malowanie kredkami”. Nic więc dziwnego, że wielu z nas (tak, ja również się do tej grupy zaliczam) z niecierpliwością oczekiwało premiery gry „Następna stacja: Londyn”.
Czytaj dalej

Biały Zamek

Japonia szturmem zdobyła nasze życie. Na ekranie drugi sezon “Tokyo Vice” oraz nowa wersja “Shoguna”. Ścieżka dźwiękowa z „Ostatniego Samuraja” nieustannie od lat gra w tle z głośników, a teraz na stole pojawił się „Biały Zamek”. Całości dopełnia zielona i biała herbata. Brakuje nam już chyba tylko kwitnących wiśni. Jednak zdecydowanie nie narzekam, bo każdy element tej układanki, to przyjemnie spędzony czas. Czytaj dalej

Marabunta

Hormigas cazadoras nie ma stałego gniazda. Robotnicy tworzą tymczasowe gniazdo (biwak) z własnych ciał […] znany ze swojej agresywności, a przejście kolonii jest bardzo niszczycielskie […] porusza się […] z prędkością 200 m w ciągu 24 godzin […] mrówki pokonują nawet małe strumienie, tworząc mosty i tratwy swoich ciał…”. Tyle o marabunta – “mrówkach myśliwych” mówi Wikipedia. Poniżej zobaczycie jak do tego tematu podszedł Rainer Knizia tworząc pojedynkową grę typu roll&write.
Czytaj dalej

Carnegie

Rzadko kupuję gry na Kickstarterze, bo pomimo że często kuszą one obietnicami ciekawej mechaniki, emocjonującej rozgrywki, czy wyglądem (często okazuje się, że tylko tym), to jednak zniechęca mnie długi i niepewny czas oczekiwania na nie. Z “Carnegie” było inaczej i od samego początku coś mnie urzekło w jej mechanice, planszy oraz ogólnie świetnej oprawie graficznej, a i samo nazwisko autora też zrobiło swoje (autor Troyes, Carson City, Ginkgopolis, Royal Palace, Black Angel). I choć faktycznie oczekiwanie nieco się przedłużyło, ostatecznie okazało się, że przeczucie mnie nie zawiodło. Czytaj dalej

MLEM: Agencja kosmiczna

Choć uwielbiam koty, to jednak niekoniecznie chciałbym doczekać roku 2075 w wersji przedstawionej w grze MLEM, bo oznaczałoby to, że nasza cywilizacja przegrała i to znając życie, prawdopodobnie przegrała sama ze sobą. Zostawmy jednak te pesymistyczne scenariusze i skupmy się na puszystych kotkach, które wyruszają w podróż kosmiczną w grze stworzonej przez samego Reinera Knizię. Czytaj dalej