„Catan: Pojedynek”. Lubisz „Catan”? Ja nie, ale pojedynku nie odmówię

Patrząc po moim roczniku, to w zasadzie pochodzę z pokolenia „Wsiąść do pociągu” i „Osadników z Catanu”, czyli gier – klasyków, które do pory są polecane jako idealne tytuły na rozpoczęcie przygody z grami planszowymi. Ja jednak planszówki tak naprawdę pokochałem dzięki „Neuroshimie Hex”,  „Pociągi” lubię, chętnie zagram, choć szału nie ma, ale „Osadników z Catanu” (obecnie jest to po prostu „Catan”) obchodziłem szerokim łukiem. Jakoś nie czuję emocji jakie im towarzyszą, choć oczywiście mam dla nich szacunek za to co zrobili dla gier planszowych. I tak by pewnie pozostało, gdybym na swojej drodze nie spotkał wariacji w postaci karcianej, w tym tej dla dwóch osób. W życiu kieruję się zasadą, że wszystkiego trzeba spróbować i nie należy ograniczać się uprzedzeniami. Dzięki takiemu podejściu mogę już teraz powiedzieć, że gram w „Catana” jak inni i dobrze się przy tym bawię. Oczywiście, jeżeli lubisz serie, to zapewne do tej wersji nie będę musiał cię długo przekonywać, ale i tak zobacz co takiego fajnego widzę w „Catan: Pojedynek„.

Czytaj dalej

Przed premierą: Projekt Gaja. Gra, która pokazuje, że genialny tytuł może być jeszcze lepszy

Grę „Terra Mystika” kupiłem w zasadzie w ciemno podczas przedsprzedaży przed premierowymi dla niej targami w Essen. Wystarczyło tylko, że przeczytałem jej opis i usłyszałem, że autorów wspierał przy projektowaniu sam Uwe Rosenberg. To nazwisko do dziś otwiera samoczynnie mój portfel, a powiem szczerze, że na tamte czasy cena gry byłą niezbyt zachęcająca do takich pochopnych decyzji. Na szczęście zakup okazał się strzałem w dziesiątkę i „Terra Mystika” znajduje się w czołówce moich ulubionych tytułów. Pomimo jednak uczucia jakim ją darzę, zdaję sobie sprawę z kilku jej problemów. Nie są to błędy mechaniczne, bo pod jej maską wszystko pięknie działa, ale ma ona pewne elementy, które mogą się graczom nie podobać i ciężko mi z nimi polemizować. Takie uwagi musiały również dotrzeć do jej autorów, którzy wzięli sobie je do serca, dodali do tego doświadczenie, którego nabyli od czasu premiery swojej pierwszej gry i tak narodził się „Projekt Gaja„. Gra, która czerpie pomysły całymi garściami ze swojej poprzedniczki i pokazuje czym powinna być „Terra Mystika” od samego początku.

Czytaj dalej

Uczta dla Odyna. Prolog i co właściwie skrywa to duże pudło

Ten tekst jest wyjątkowy z dwóch powodów. Po pierwsze pierwszy raz spotkałem się z grą, która od razu powiedziała mi „No bracie, tutaj sobie tak szybko tekstu na bloga o mnie nie napiszesz„. Wprawdzie trochę się pomyliła, bo jednak go czytasz, ale faktycznie po kilku grach nie czuję się jeszcze na siłach, żeby w całości opisać ogrom możliwości jakie skrywa „Uczta dla Odyna”. Potraktuj więc ten tekst, tak jak napisałem w tytule, jako swego rodzaju wstęp. Taką przystawkę, która ma na celu zaostrzyć apetyt przed daniem głównym. Dodatkowo mam jeszcze dla ciebie podgląd zawartości pudełka, bo liczba dobroci jakie ono skrywa spokojnie mogłaby wystarczyć na trzy lub nawet cztery gry. Ze zdjęciami wiąże się druga z wyjątkowości. Oczekiwania od wydawnictwa były jasne: muszą być kotki. I nastał ten dzień, kiedy zadałem sobie pytanie, co do bloga przyciąga bardziej, ja czy Mordimer z Khaleesi? Dla własnego dobra psychicznego postanowiłem jednak nie drążyć za bardzo tematu… Zapraszam do stołu, uczta czeka.

Czytaj dalej

Organizery (inserty). Czy twoje gry tego potrzebują? Wywiad też jest

Dosyć dawno temu, kilka dni po nagraniu któregoś z odcinków Rozmów.ZP napisał do mnie Przemek z WarBox. Rozmowa nie przebiegała tak dosłownie, ale można by było ją tak w kilku słowach streścić: „Cześć, słyszałem, że nie widzisz sensu w kupowaniu insertów? Może podeślę coś do testów?”. Nie do końca byłem przekonany czy jestem właściwą osobą, która powinna się tym zająć, więc temat umarł. Ale życie jak zwykle pisze inne scenariusze. Jakiś czas temu z Marcinem Krupińskim zgadaliśmy się o insercie z łódkami do „Puerto Rico”, niedługo później zagrałem ponownie w „Kawernę”, przy których wykorzystywaliśmy sporą liczbę miseczek do segregacji znaczników, a na koniec ponownie, po długim czasie odezwał się Przemek. Potraktowałem to jako znak, „OK, przyślij”. Czytaj dalej

Wydajemy „This War of Mine: The Board Game”. Wywiad z Michałem Walczakiem-Ślusarczykiem z wydawnictwa Galakta oraz ze współautorem gry – Jakubem Wiśniewskim

Angielskojęzyczne egzemplarze „This War of Mine: The Board Game” docierają do graczy. Sam miałem przyjemność mieć w ręce taki egzemplarz i czułem, że trzymam w ręce coś wyjątkowego. Ze wcześniejszych moich wywiadów mogłeś się dowiedzieć co przyświecało twórcom (Michał Oracz i Jakub Wiśniewski) podczas jej tworzenia, a dzisiaj chciałbym ci zdradzić tajniki produkcji tej gry. Najlepszym przewodnikiem po tym temacie będzie Michał Walczak-Ślusarczyk z wydawnictwa Galakta, które odpowiada nie tylko za polskie, ale również i obcojęzyczne wydania „This War of Mine: The Board Game”. Czas więc na pytania.

Czytaj dalej