„Cardline: Zwierzęta”. Mała puszka, duża wiedza i zabawa.
Kiedy przychodzi do mnie rodzina lub niegrający na co dzień przyjaciele, potrzebuję gier, które bez chwili wahania mogę wyjąć na stół. Gdybym takich nie miał, to widok regału zawalonego różnymi pudełkami byłby w ich oczach tylko niepotrzebną stertą kartonu, drewna i plastiku – po co to kupować, zbierać gry, jak nie we wszystko można zagrać. Nie siedzącym w temacie osobom, trudno wytłumaczyć, że nie każda planszówka jest dla każdego. Na szczęście w takich sytuacjach można mieć pod ręką gry z serii Cardline.
W tamtym roku wydawnictwo Rebel wydało pierwszą część z tej serii – Zwierzęta. Ta mała karcianka jest idealnym przykładem gry, o której pisałem na wstępie. Czyli bardzo proste zasady, ładna oprawa graficzna i tematyka, która jest znana każdemu, bez względu na wiek.
W solidnej metalowej puszce znajdziemy aż 110 świetnie zilustrowanych kart, przedstawiających różnego rodzaju zwierzęta. Nie są to tylko popularne ssaki, ryby lub ptaki, ale znajdziemy tam również przedstawicieli płazów, pajęczaków, skorupiaków, mięczaków, owadów i gadów.
Na karcie z jednej strony znajduje się ilustracja wraz z nazwą zwierzęcia, a po drugiej dodatkowo umieszczono jego trzy charakterystyki: rozmiar, wagę oraz długość życia. Chodzi tutaj o wielkości średnie, więc wiedza specjalistyczna nie jest w grze wymagana.
Zasady gry są bardzo proste i intuicyjne, tak więc po kilku minutach już wszyscy grający będą je z łatwością stosować podczas właściwej rozgrywki. Żeby wygrać musimy pozbyć się czterech otrzymanych na początku kart. Cała zabawa polega na właściwej ocenie widocznego na karcie zwierzęcia pod względem jednej z charakterystyk.
Na początku gry wybieramy określoną cechę, wykładamy kartę początkową na środek i teraz każdy z graczy musi dołożyć jedną ze swoich kart obok niej. Z racji, że charakterystyk swoich kart nie widzisz, to swój wybór musisz opierać na wiedzy oraz nazwie i ilustracji zwierzęcia. Jeżeli uważasz, że dokładana karta ma charakterystykę większą (np. gramy na wagę i Twoim zdaniem słoń indyjski jest cięższy od mrówki czarnej), to kładziesz ją po prawej stronie, w przeciwnym wypadku po lewej stronie karty początkowej. Teraz odwracasz dołożoną kartę i wszyscy sprawdzacie czy Twój wybór był słuszny. Jeżeli nie, to karta jest odrzucana, a Ty dobierasz kolejną z talii. Kolejny gracz może dołożyć swoją kartę już nie tylko na końcach rzędu, ale może wcisnąć ją pomiędzy już leżące karty.
Gra z pozoru wydaje się banalna, ale potrafi nieźle zaskoczyć nawet najbardziej pewnego siebie znawcę świata zwierząt. Bo o ile łatwe jest ocenienie wagi słonia i mrówki, to np. dołożenie karty lamparta po odpowiedniej stronie leżącego na stole tuńczyka, nie jest już takie łatwe w kontekście jego rozmiaru. A już całkowitą czasami loterią bywa średni wiek życia poszczególnych zwierząt i w naszych grach często kończyło się to zaskoczeniem, ale też i zdobyciem nowej wiedzy. No właśnie, bo „Cardline: Zwierzęta”, to nie tylko zabawa, ale również ciekawa forma edukacji. Dzięki informacjom na kartach poznajemy charakterystyki zwierząt, ich podział na rodziny, naukowe nazewnictwo (nazwa łacińska) oraz informacje o stopniu zagrożenia ich wyginięcia. Jestem zwolennikiem nauki przez zabawę, więc takie gry są dla mnie szczególnie cenne.
Mechanicznie gra podoba mi się bardziej niż podobna tematycznie „Fauna”. Tutaj wszystko trwa krócej i dostajemy w zasadzie samą istotę takiej formy zabawy: rywalizację i zdobywanie wiedzy o zwierzętach.
Kart jest sporo, ale oczywiście trzeba się liczyć z faktem, że po pewnej liczbie rozgrywek w zależności od stopnia zapamiętywania graczy, gra może się stać już mało ekscytująca, ale to niestety wada każdej tego typu gry. Nie jest to jednak powód, dla którego nie warto jej posiadać w swojej kolekcji. Wspomniana wcześniej „Fauna” boryka się też z tym problemem, co nie przeszkadza jej być jedną z najczęściej polecanych gier edukacyjnych. „Cardline: Zwierzęta” ma wszystkie jej cechy, a przy tym jest szybsza i bardziej poręczna, bo puszka zmieści się wszędzie.
Z doświadczenia wiem, że gra podoba się nie tylko młodszym graczom, ale również i dorosłym, którzy traktują ją jako tytuł do rodzinnego spędzenia czasu ze swoimi pociechami lub jako miły i szybki przerywnik dnia lub ciągu bardziej wymagających gier.
Mam nadzieję, że wydawnictwo Rebel wyda kolejne tytuły z serii, bo „Podróże” i „Dinozaury” bardzo kuszą, ale na razie polecam wszystkim miłośnikom gier poznawczych „Cardline: Zwierzęta”.