Room 25, czyli dyskusyjny urok zamkniętych przestrzeni
Niektóre filmy przechodzą do klasyki kina nie ze względu na oscarowe kreacje aktorskie, ale za pomysły, które na długo zapadają w naszych głowach i na dobre zadomawiają się w popkulturze. Tak właśnie było z filmem Cube. Wizja zamknięcia w więzieniu złożonym z setek sześciennych pomieszczeń, które wciąż się przemieszczają i prawie każde z nich jest śmiertelną pułapką, fascynuje, a jednocześnie przeraża. Podobne zapewne wnioski wyciągnęli w niedalekiej przyszłości producenci telewizyjnego reality show – Room 25 i postanowili wykorzystać ten pomysł do zorganizowania przedstawienia, które miało zaspokoić zawsze aktualne potrzeby społeczeństwa, czyli „krwi i igrzysk”.
Grupa osób zostaje zamknięta w nafaszerowanym kamerami telewizyjnym studiu, które zostało prawie żywcem wyjęte ze wspomnianego filmu, a ich zadaniem jest z niego uciec. Ale najpierw jednak muszą przeżyć w tym sześciennym koszmarze, a to łatwe nie jest. Niestety w przedstawionej przyszłości życie ludzkie nie znaczy zbyt wiele, a najważniejsza jest oglądalność i zadowoleni reklamodawcy, czyli w skrócie mówiąc – kasa.
Grę miałem już dawno na celowniku, a dzięki uprzejmości wydawnictwa REBEL.pl udało mi się w końcu w nią zagrać. Ostatnio jestem z przymusu miłośnikiem szybkich gier, które w krótkim czasie pozwalają wycisnąć jak najwięcej zabawy z gier planszowych. A Room 25 potrafi być czasami bardzo krótki.
W zgrabnym pudełku, które na pewno spodoba się wszystkim wytykaczom pustego powietrza, znajdziemy wykonane z grubego kartonu 32 moduły planszy, znaczniki graczy, listwę wyznaczającą czas rozgrywki, plansze graczy oraz, co zapewne ucieszy niejednego z nas, plastikowe figurki bohaterów. Wszystko jest ładnie zilustrowane i klimatycznie pasuje do opisywanego świata. Szkoda, że figurki nie są pomalowane, ale wszystkiego jak widać nie można mieć. Ogólnie na ilość i jakość komponentów nie można narzekać, a obcowanie z nimi w czasie gry podnosi płynącą z niej przyjemność.
Gra oferuje kilka trybów rozgrywki, ale główne zasady dotyczące akcji bohaterów pozostają wciąż te same, a ich wytłumaczenie zajmie nam kilka minut. Gra toczy się określoną i zależną od trybu gry, liczbę rund. Jeżeli do tego czasu nie uda nam się odnaleźć tytułowego pokoju 25 i uciec, to niestety przegrywamy. Na początku rundy każdy z nas wybiera w tajemnicy dwie lub jedną akcję z czterech dostępnych i układa je w określonej kolejności na swojej planszy gracza. Następnie każdy po kolei wykonuje swoje akcje (po jednej, nie zmieniając ich ustalonej na początku kolejności) do momentu, aż wszystkie zostaną wykonane.
Wszystko wydaje się proste i przyjemne do czasu kiedy nie poznamy naszego uroczego gniazdka z bliska. Zapoznanie się z planszą ułatwi zrozumienie możliwych do wykonania akcji. Jest ona modułowa i wykonana z dwudziestu zakrytych kafli (pomieszczeń). Zawsze jest wśród nich centralne pomieszczenie , z którego startujemy oraz Pokój Video. Pozostałe moduły są umieszczane losowo i jedyne czego możemy być pewni to tego, że pokój – wyjście znajduje się w wśród 12 kafli tworzących narożniki planszy.
Same pokoje nie zaliczają się do miłych i zacisznych zakątków z kominkiem i przytulną kanapą, ale są stworzone bardziej do zaspokajania wizualnych zachcianek wyzutych z sumienia widzów show, w którym bierzemy udział. Większość z nich to śmiercionośne pułapki, które aktywują się zaraz po wejściu któregoś z graczy i zrobią wszystko by wyjść z tej konfrontacji zwycięsko. I trzeba to przyznać, że konsekwencji w pozbyciu się nas im nie brakuje. Spalenie, zatopienie, oblanie kwasem, pocięcie laserami czy zamrożenie to nie są wymarzone sposoby na opuszczenie tego świata. Na szczęście w czasie ucieczki możemy trafić również na pomieszczenia, które nie czyhają na nasze życie (puste pokoje, teleporty, windy), choć potrafiące je bardzo zmienić. Jest ich jednak zdecydowanie mniej, więc przekraczając próg lepiej spodziewajmy się najgorszego.
Teraz możemy wrócić do akcji, jakie może wykonać nasz bohater. Mamy ich tylko cztery, ale to w zupełności wystarczy do przeżycia w wykreowanym przez reżyserów świecie. Możemy wykonać oczywistą akcję Ruchu do jednego z przylegających pomieszczeń, które w tym momencie jest odwracane na widoczną stronę i aktywowane są jego właściwości lub, żeby nie robić tego w ciemno, możemy wcześniej za pomocą akcji Obserwacji podejrzeć (może to zrobić tylko wykonawca akcji) co jest w interesującym nas pomieszczeniu. Budowa naszego miejsca kaźni jest zbliżona do tego, jakie znamy z filmu Cube, dlatego nie mogło tutaj zabraknąć poruszania się pomieszczeń. Są pokoje, które na to pozwalają, ale głównym elementem, który to sprawia jest jedna z akcji bohatera, czyli Sterowanie. Przesuwamy całe kolumny lub rzędy, więc w jednej chwili możemy być już u celu, a w drugiej patrzeć w oczy czyhającej pułapce. Aby wygrać musimy wypchnąć komnatę wyjścia, dlatego akcja ta jest bardzo ważna nie tylko do psucia krwi naszym przeciwnikom. Na koniec zostawiłem sobie akcję, która niesie za sobą mój ulubiony element rozgrywek, czyli negatywną interakcję, a akcja Wypchnięcie na pewno do takiej należy. Naszych konkurentów możemy wypychać zarówno do pomieszczeń jeszcze nie odkrytych, jak i tych, które już są nam znane. I nie ma nic piękniejszego niż radość na twarzach oglądających nas w TV widzach, gdy wypchnięty przez nas konkurent ląduje wprost w objęcia śmierci. No co? Takie czasy, wygrywa najsilniejszy.
Room 25 to gra, która teoretycznie powinna zadowolić wszystkich miłośników grania w zależności od charakteru rozgrywki. Mamy tu bowiem zarówno wariant rywalizacji, wariant kooperacji, kooperacji ze zdrajcą, drużynowy, jak i wariant solo. Jednak najlepiej sprawdza się wariant polegający na rywalizacji i kooperacyjny ze zdrajcą, w którym w część graczy jest strażnikami, mającymi przeszkodzić nam w ucieczce. Gra również sprawdza się lepiej jeżeli zasiądzie do niej minimum 3 osoby, ale pełną radość grania uzyskamy przy 4+ osobach.
Zasady gry wydają się bardzo proste, ale uwierzcie mi, że ich większe skomplikowanie dałoby negatywny skutek. Z prostej przyczyny. Room 25 to bardzo szybka gra, która potrafi się skończyć dla jednego z grających nawet po kilku pierwszych ruchach i jeżeli w takiej sytuacji wcześniej należałoby przejść przez kilkanaście minut tłumaczenie zasad to niestety chyba nikt by nie chciał w to grać. A tak po kilku minutach tłumaczenia już gramy, a jak przegramy lub zginiemy to nie musimy długo czekać tylko tasujemy kafle rozkładamy plansze i gramy ponownie. Wszystko szybko i bez stresu, a zwłaszcza bez stresu, ponieważ graczy, którzy zbyt poważnie podejdą do rozgrywki może spotkać bardzo szybko gorzkie rozczarowanie.
Room 25 to bardzo emocjonująca gra, której faktycznie udało się przenieść klimat Cuba na planszę. W czasie gry czujemy napięcie podczas wkraczania do kolejnych pomieszczeń. Przechodzimy ostrożnie lub ryzykujemy i robimy to bez rekonesansu byle tylko iść naprzód ku zwycięstwu i zachować wolny slot na wykonanie innej akcji. Z dziką satysfakcją wypychamy naszych przeciwników z komnat i z radością patrzymy na ich ewentualny kres żywota, a jeżeli na koniec okaże się, że pogrążyliśmy znienawidzonego strażnika to radość jest podwójna.
Jest to szybka i potrafiąca mocno zirytować nawet najtwardszego zawodnika gra, która pomimo wszystko ma w sobie to coś, co każe do niej ponownie wracać i dobrze się bawić. Jeżeli szukacie szybkiego, klimatycznego tytułu, w który zagracie w większej grupie graczy lubiących tajemnice i nagłe zmiany sytuacji to nie ma co się długo zastanawiać i trzeba sobie Room 25 sprawić np. na Mikołaja.