Graffiti, malowanie śmiechem
Mówicie co chcecie, ale postronne osoby planszówkami najlepiej zainteresować poprzez gry imprezowe. Kilka wieczorów i jest szansa, że nawet największy sceptyk zapyta w końcu „A co ty masz na tej półce? A to Agricola, ale zobacz to, bo ty się chyba interesujesz pociągami, prawda?”. I już sidła zarzucone. Dzisiaj przedstawiam więc coś na imprezowego wabia, czyli grę Graffiti.
Grę opisuję na podstawie jej niemieckiej wersji, dostarczonej mi przez wydawnictwo Foxgames, które jest odpowiedzialne za wydanie Graffiti po polsku.
W pudełku znajdziemy karty z hasłami, tabliczki suchościeralne, specjalne mazaki oraz klepsydrę. Jeżeli dodamy dwa do dwóch, czyli tytuł gry do jej zawartości, to jej tematyka od razu stanie się jasna. Tak, będziemy malowali, i to w dodatku na czas.
Na kartach znajdziemy w sumie 360 haseł podzielonych na dwa poziomy trudności, tak więc nie musimy martwić się problemem szybkiej powtarzalności haseł.
Zasady gry wytłumaczymy w kilka minut. W każdej z rund, których liczba zależy od liczby użytych kart, jeden z graczy jest osobą odgadującą hasło, a pozostałe muszą je namalować. Odgadujący nie może widzieć procesu twórczego (wskazane jest odwrócenie głowy lub wyjście do innego pomieszczenia), a sami grafficiarze wcześniej muszą się jeszcze naradzić, które z haseł (na karcie są 2 na każdy poziom) będą malować. Teraz klepsydra idzie w ruch i rozpoczyna się walka z czasem i mazakiem. Następnie to zgadujący wkracza na scenę i rozpoczyna etap zdobywania punktów. Najpierw ma trzy próby odgadnięcia hasła (2 pkt. – pierwsze podejście, 1 pkt. za drugie i trzecie). Kiedy pozna już hasło to wybiera najlepiej oddający je rysunek (punkty dla autora), a następnie próbuje przypasować rysunki do ich twórców (sukces – punkt dla odgadującego, pomyłka – punkt dla autora rysunku).
Osobom, które grały w Pictomanię, już wszystkie gry oparte na rysowaniu będą się kojarzyć z tym tytułem automatycznie. I nie ma się co dziwić, bo ciężko coś wymyśleć innowacyjnego w tym temacie. Graffiti nie próbuje od nowa odkrywać Ameryki, ale bardzo fajnie wpasowuje się w ten typ gier. Jest przy tym łatwiejsza w odbiorze, ponieważ nie mamy tutaj do narysowania i dopasowania różnych haseł, ale jedno, konkretne. Oprócz dobrej zabawy pozwala ona również zobaczyć jak ludzie różnie postrzegają te same hasła. Starcie z hasłem, np. „Waga musza” (poziom trudny) może zaowocować galerią całkowicie różnych obrazów. I bądź wtedy mądry i odgadnij co autorzy mieli na myśli. Zresztą sam tytuł gry dobrze oddaje jej ideę. Podobnie jak na ściennych malowidłach tutaj też musimy skupić się na tym co autor chce opowiedzieć za pomocą swojego konkretnego dzieła – uniwersalny język obrazkowy zastępuje nam słowa. A że autorów jednego hasła jest wielu? Cóż, to właśnie urok tej gry.
Graffiti to gra, która sprawdzi się bardzo dobrze w czasie grania z dziećmi. Zasady gry (zróżnicowana trudność, jedno hasło do narysowania/odgadnięcia, sposób punktacji – pkt. nie tylko za narysowanie/odgadnięcie) pozwalają na zdobywanie punktów nie tylko za samą zdolność do przekazania konkretnej treści. Zapobiega to w pewnym stopniu rozczarowaniu i zniechęceniu do gry na jej koniec, co zdarza się w przypadku innych gier tego typu, gdzie wygrana zależy głównie od zdolności plastycznych graczy. Dzieci (zresztą dorośli również) szybko odsuwają od siebie zabawy, które niosą ze sobą tylko porażki, a tutaj balans stara się być zachowany i brak pewności w malowaniu można nadrobić w inny sposób.
Oczywiście Graffiti to nie tylko gra dla dzieci, bo w takim wypadku siebie i większość swoich współgraczy musiałbym nazwać dużymi dziećmi. Gra w wersji trudnej potrafi wprowadzić w konsternację niejedną otwartą głowę. Czasami hasła na kartach tylko podczas czytania wydają się łatwe, ale kiedy widzimy przesypujący się piasek klepsydry to twórcze pomysły mają tendencję do skutecznego ukrywania się w naszej korze mózgowej. Odgadywanie haseł malowanych przez dorosłych, którzy różnie poznali rzeczywistość, do łatwych też nie należy. Zresztą, co ja wam będę pisał o tych hasłach trudnych, czasami nawet te łatwe sprawiały nam trudność.
Malowanie sprawdza się zawsze i już ludzie pierwotni doceniali jego uniwersalne możliwości. Nie wiem, czy wtedy jaskinie dudniły salwami niekontrolowanego śmiechu, ale pomieszczenia, w których graliśmy w Graffiti zawsze były świadkami takiej wesołości. Kiedy składam komuś życzenia to zawsze życzę mu uśmiechu i radości, dlatego wam życzę Graffiti.
Cieszę się, że gra dostarczyła dużo dobrej zabawy :)
Polską wersję „Graffiti” wydajemy w połowie maja.
kurcze, super ta gierka! Musze poszukać w necie czy nie można jej nigdzie dostać :)) ale bym sobie pograł :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie – malowanie murali