Splendor – mechanizm odarty z szat, który działa

Bardzo lubię, gdy w mechanice gry stosuje się element wyścigu. Takie tytuły już z założenia są dynamiczne i mają wymusić na graczach optymalne wykorzystanie dostępnych opcji w odpowiednim czasie. Inaczej, tak jak to bywa w każdym wyścigu, przegramy z czasem, bo on nie wybacza pomyłek. Przeczytajcie jak wyścig po bogactwo sprawdza się w grze Splendor.

Teraz powinienem napisać coś o fabule, aby potem zręcznie wpleść w nią dostępne w grze akcje. W Splendorze jednak nie o fabułę chodzi, bo to jest chyba jedyna gra o jakiej słyszałem, żeby przez samych wydawców była już na wstępie z niej odarta i promowana głównie jako świetny silnik – mechanika. Taka szczerość ujęła mnie za serce i nie czekając na wersję polską nabyłem jej wersję oryginalną.

Dla spragnionych fabuły krótkie podsumowanie – tylko dlatego, że aż czuję wasze rozczarowanie. W Splendorze jesteś kupcem, który chce się wzbogacić na wydobyciu i handlu drogimi kamieniami oraz kruszcem. Zadowoleni? No to jedziemy z właściwym tekstem o grze.

O ile  o fabule nie da się za dużo powiedzieć, to o wykonaniu już można. Gra ma zadziwiająco duże pudełko. Na podstawie widzianych wcześniej zdjęć jej elementów spodziewałem się o połowę mniejszego. Może dla fanatyków kompaktowych opakować może to być problem, ale ja do takich nie należę i nawet wychodzę z założenia, że większość kupujących woli właśnie większe opakowania, zwłaszcza jeżeli dostaje w nim dopasowaną do komponentów wypraskę, która kryje dobrej jakości elementy gry. A tak właśnie jest w przypadku Splendoru. Żetony, które w grze obrazują drogie kamienie i złoto potrafią zachwycić już po pierwszym wzięciu do ręki. Przypominają wagą i wykonaniem dobrej klasy żetony pokerowe i są praktycznie niezniszczalne. Mówię praktycznie, bo każdy chyba zna dowcip o Polaku i dwóch metalowych kulkach w pustym pokoju? Karty również są dobrej jakości i powinny wytrzymać długo trudy kupieckiego wyścigu o reputację i sławę. Wszystkie elementy są opatrzone ładną i klimatyczną grafiką, która nie męczy wzroku, a w przypadku klejnotów/żetonów, to aż zachęca do przyjrzenia się im pod światło. Tak jak wspomniałem wcześniej, wszystko spoczywa w dopasowanej wyprasce, dlatego jeżeli chodzi o wykonanie to jest ono pierwszej klasy. Szkoda, że nie pomyślano o dołożeniu do gry materiałowego woreczka, który sprawdziłby się przy chęci zabrania gry w podróż. Każde pudełko, a zwłaszcza duże wtedy faktycznie jest już problematyczne, a myślę, że Splendor, bardzo dobrze nada się właśnie na umilenie wieczoru, np. na wakacjach.

Wytłumaczenie zasad gry nie powinno zająć więcej niż 15 minut (dla ogranych znacznie mniej), a słuchacze bez problemu wszystko zrozumieją, nawet przy małym zaangażowaniu, bo tutaj nic skomplikowanego nie znajdziecie. W swojej turze można wykonać jedną z trzech do wyboru akcji: wziąć żetony klejnotów (3 różne zawsze lub 2 identyczne tylko jeżeli na stosie jest ich min. 4), kupić kartę ze stołu lub ją zarezerwować biorąc ją na rękę (tracisz rundę, ale oprócz karty zyskujesz złoto, które jest w  grze jokerem). Na kartach widoczna jest ich cena, czyli liczba klejnotów jaką musimy za nią zapłacić w postaci żetonów lub klejnotów, które są widoczne na kupionych i wyłożonych przed nami kartach (wartości są sumowane). Jest więc duża szansa, że niektóre karty będziemy mogli kupić i wyłożyć nie posiadając żetonów/klejnotów, gdyż nasze, wcześniej wyłożone karty będą miały odpowiednią siłę nabywczą. Na kartach znajduje się jeszcze jeden ważny element, tzn. ich wartość punktowa, a same karty są podzielone na trzy stosy, które różnią się ceną oraz wartością punktową (wyższy poziom – wyższa cena, większe wartości punktowe). Oprócz kart „surowców” w grze występują również karty bonusowe (określona wartość punktowa), które można zdobyć po osiągnięciu odpowiedniej liczby klejnotów na kartach już wyłożonych, na zasadzie „kto pierwszy ten lepszy”. Są to tzw. karty szlachty, która docenia twoje osiągniecia – taki powiew klimatu. Gra kończy się w chwili, gdy któryś z graczy zdobędzie 15 punktów prestiżu.

Splendor jest łatwą do wytłumaczenia i szybką (około 30 min.) grą, która pomimo czysto mechanicznego podejścia do tematu jest na tyle wciągająca, że z przyjemnością gra się w nią kilka razy pod rząd. Przy tym gra oferuje kilka elementów, które wymuszają na graczu chwilę zastanowienia na podjęcie właściwej decyzji. Kluczem jest tu wspomniany na początku wyścig, bo nie łudźmy się, że będziemy mieli mnóstwo czasu na zbudowanie sobie odpowiednio działającego silnika nabywczego. Tutaj musimy dostosować się do tego co widzimy na stole (wyłożone karty) oraz do tego, co robią nasi przeciwnicy. Interakcja negatywna jest, ale czasami nie ma na to po prostu czasu. Widząc na początku rozkład kart na stole oraz warunki kart bonusowych musimy ustalić sobie w głowie początkową strategię, ale później trzeba się dostosowywać do tego, co dzieje się na bieżąco na stole. Również na przykład samo kupowanie kart żetonami nie jest takie oczywiste, bo trzeba pamiętać, że przeciwnik może wziąć 2 identyczne żetony ze stosu tylko gdy są już na nim min. 4, więc warto czasami zapłacić złotem niż dawać szansę innym na dobry ruch. Można też starać się przetrzymać niektóre żetony, żeby zablokować przeciwników. Oczywiście losowość jest tu wliczona w mechanikę, ale rezerwacja kart oraz to, że widzimy je na stole praktycznie niweluje jej negatywne skutki.

Mam bardzo pozytywne odczucia z kolejnych rozgrywek, bo gra się płynnie i za każdym razem rozgrywka jest inna. Co do czasu gry, to oczywiście wszystko zależy od samych graczy, ale nie powinno być tutaj z tym problemów, bo wprawdzie wybory w grze istnieją, ale nie są one na tyle problematyczne, żeby odbijało się to na czasie spędzonym na ich dogłębnej analizie. Jeżeli ktoś boi się problemu graczy – zbieraczy, którzy będą chcieli gromadzić wszystkie dobra (klejnoty, karty) tylko dla siebie, żeby na końcu wyłożyć się raz a dobrze, to w grze przewidziano limity poszczególnych elementów na gracza, więc te „chomicze” instynkty zostały przewidziane i przyblokowane. Gra podobała się zarówno graczom doświadczonym, jak i tym mniej. Tym ostatnim z racji swojej prostoty oczywiście bardziej, ale nikt nie mówił, że nie zagra jeszcze raz. Tutaj na pozytywny odbiór ma również chyba wpływ szczerość na początku gry, kiedy mówimy „słuchajcie daruję sobie wstęp fabularny, tutaj mamy tylko fajną mechanikę”. Nikt nie czuje się oszukany, a możliwość budowania sprawnego silniczka w krótkim czasie potrafi zaskarbić sobie pozytywne wrażenie graczy.

Zachęcam do przyjrzeniu się jej bliżej, bo Splendor jest w zasadzie grą uniwersalną, praktycznie dla każdego. Cena może trochę odstraszać, ale jakość jej wykonania i przyjemność z grania, szybko powinny ją zamortyzować. Grę w Polsce wyda wydawnictwo REBEL.pl.

0 0 votes
Oceń artykuł
Subscribe
Powiadom o
3 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments

Potwierdzam w pełni słowa Tycjana. Teą jestem włascicielem oryginalnej wersji francuskiej i Splendor jest głównym daniem na naszym stole lately. SIła prostosty i wielka grywalność.

Jedno co mnie zastanawia to, czy w polskiej wersji tak spieprzyli karty, czy co? Bo one są fatalnej jakości, nie wierze, że przetrwają kilkanaście gier… :/

Piękna gra. Prosta, szybka, a wciąga bardzo. Polecam!

http://www.nvc.zgora.pl