Moje życie wyglądałoby inaczej z takim CV
Jeżeli nie wiecie jak połączyć mechanizmy Cywilizacji: Poprzez Wieki, 51. Stanu, King of Tokyo, 7 Cudów Świata, a dodatkowo jak podać to w rodzinnym sosie, to znaczy, że nie graliście w CV Filipa Miłuńskiego.
Pierwszym, co rzuci się w oczy po otworzeniu pudełka będą zapewne kości. Specjalnie zaprojektowane na potrzeby gry wzbudzą chęć porzucania nimi u każdego miłośnika kościanych mechanik. Ale tak naprawdę prawdziwy urok CV tkwi w kartach. Zarówno jeżeli chodzi o ich oprawę graficzną, jak i mechanikę działania. Ja wprawdzie bazuję na wersji produkcyjnej, ale widoczne na zdjęciach karty, kości oraz wygląd planszy będą takie same wersji pudełkowej.
Sam tytuł zdradza od razu tematykę gry i trzeba go odbierać w sposób dosłowny. Na koniec gry przed graczem będzie leżało wirtualne CV, które będziemy tworzyć z dobieranych przez nas elementów życia, czyli kart typu zdrowie, wiedza, relacje, praca lub majątek. Grę rozpoczynamy z wylosowanymi kartami dotyczącymi naszego dzieciństwa oraz jedną kartą celu, do którego musimy dążyć w naszym przyszłym życiu. Co rundę z toru dostępnych kart będziemy mogli pobrać najpierw karty dotyczące naszej młodości, potem wieku dojrzałego, a na koniec starości. Za samo dobieranie będziemy musieli zapłacić za pomocą symboli wyrzuconych na kościach oraz tych, które są generowane przez karty leżące przed nami oraz karty natychmiastowe zagrywane z ręki. Na koniec podliczamy punkty jakie zapewniają nam nasze karty CV same z siebie oraz w ramach spełnienia naszego życiowego celu.
Jak widać, wszystko proste, łatwe i przyjemne, ale kiedy weźmiemy do ręki karty i przyjrzymy się im to dostrzeżemy w nich prawdziwy potencjał gry, który będzie się rozwijał z każdą rozgrywką. Dawno nie widziałem kart, których nazwa, koszt i efekty tak dobrze współgrają ze sobą i w połączeniu z rewelacyjnymi grafikami Piotra Sochy, tworzą przemyślaną całość.
Karty są podzielone na okresy z życia i już ten podział oddaje klimat. W każdej talii znajdziemy elementy, które faktycznie mogą dotyczyć danego okresu naszej życiowej drogi, a w innym trudno ich oczekiwać. W dzieciństwie przytrafić się może nam Ospa, wybierzemy się na Wagary lub na Wycieczkę do zoo, będziemy karmić naszą Świnkę skarbonkę lub poznamy smak Pierwszej miłości. W latach młodości jako Sportowiec zaczniemy Biegać lub przeciwnie, zamiast tego kupimy sobie pierwszy Skuter lub Używany samochód, pójdziemy na Studia, a tam Clubbing (niech mi ktoś powie czemu na karcie jest… ksiądz?) wypełni nasze wolne chwile. Potem może Staż, MBA lub Doktorat, albo też Małżeństwo i pierwsze Dziecko. W wieku dojrzałym zapewne zamarzymy o Domu na wsi lub Jachcie żaglowym, ale nasze marzenia mogą się też skończyć Mieszkaniem kupionym od znajomego i Zestawem kina domowego. Zawodowo sprawdzimy się wybierając założenie Własnej firmy, wybraniem Wolnego zawodu lub (czego nie życzę nikomu) poszukując Ofert w pośredniaku. Zapewne pomyślimy o zdrowiu i obok Zdrowego odżywiania, wybierzemy Rower zamiast samochodu. Istnieje też szansa na kolejne lub pierwsze Dzieci, które mogą być nawet Bliźniakami, co zapewne umili nam czas spędzony na Wcześniejszej emeryturze. Na starość z kolei w wersji „życie zaczyna sia po 40” spędzimy czas w Willi w górach, jeżdżąc Sportowym samochodem lub podziwiając naszą Kolekcję obrazów. W rodzinie zagoszczą Wnuczkowie, czas poza firmą, w której będziemy Prezesami wypełnimy sobie Maratonami, Pisaniem bloga i spędzaniem czasu w Klubie planszówkowym… pozwólcie, że nie skomentuję, ale Wy jak najbardziej możecie ;)
Jak widzicie, robi to wrażenie, a wymieniłem tylko część z 87 kart dostępnych w grze. Opisane podejście do budowy talii pozwala nam w sposób naturalny zapamiętać czego możemy spodziewać się w kolejnych kartach, które będą się pojawiać w trakcie gry.
Jednak również same nazwy kart to nie tylko puste nazewnictwo komponentów, ale część opowieści, jaką tworzymy podczas gry, w której, żeby coś osiągnąć trzeba wcześniej zainwestować, a dodatkowo wybór kart będzie miał konsekwencje w przyszłości. Inwestując zdrowie i wiedzę w Kurs pierwszej pomocy łatwiej nam będzie kupować karty zdrowia. Wiedza i pieniądze pomogą nam zdobyć tytuł MBA, a tym samym łatwiej nam będzie zdobyć nową pracę. Inwestując w okresie młodości w Fundusz emerytalny, na starość będziemy mieli spore pieniądze do wydawania. Żeby wykonywać Wolny zawód, musimy mieć wiedzę, zainwestować pieniądze w siebie, mieć znajomości/relacje i trochę szczęścia, ale później jest duża szansa, że będziemy mieli jeszcze większe pieniądze, a tym bardziej więcej znajomych/relacji, a od tego już blisko do szczęścia. Dziecko to oczywiście relacje i pieniądze, a później jeszcze więcej „zainwestowanych” pieniędzy, ale rodzina/relacje i szczęście jest tego warte. Jako Wolontariusz napracujemy się, trochę zdrowia oddamy, trzeba będzie również utrzymywać kontakty/relacje i posiadać wiedzę potrzebną przy różnych akcjach, ale szczęście jakie poczujemy wyniku takiej pracy jest bardzo sycące. Jeśli pracy nie mamy to możemy pójść do Pośredniaka, ale jak dalej nie będziemy jej mieli to nie ma szans na Wcześniejszą emeryturę, która na następną pracę wprawdzie już nie pozwoli, ale czy nie lepiej być szczęśliwym i mieć pieniądze do wydawania niż pracować? Takiego fabularyzowania jest sporo i lepiej zagrać niż to opisywać, a tym bardziej czytać.
Nie bez przyczyny na początku nawiązałem do znanych tytułów gier. Faktycznie w CV znajdziemy początkowy podział kart znany z 7 Cudów Świata, karty będziemy brali z toru, który znajdziemy w Cywilizacji, karty generują nam „surowce” jak w 51. Stanie, a kości bawią nas tak samo jak w czasie walki potworów w King of Tokyo. Autorowi udało się dobrze połączyć istniejące mechaniki w bardzo przyjemną grę rodzinną, która pozwala graczom bawić się w opowiadanie historii życia, a przy tym jest również sprawnie działającą nowoczesną grą planszową. Na zakończenie gry jesteśmy w stanie opowiedzieć losy naszego planszowego alter ego, a widząc dodatkowo karykaturalne, ale pasujące do kart grafiki nie może się to obejść bez uśmiechu na twarzy i wesołych komentarzy.
Możliwości nabywcze, jakie dają nam kości oraz generowane symbole z własnych kart są spore i tutaj z jednej strony jest to dobre dla samej gry (większy wybór, niepowtarzające się rozgrywki), ale z drugiej może wywołać paraliż decyzyjny u graczy i wyraźnie spowolnić grę. Niestety nie ma tu złotego środka i w tego typu grach musimy być tego świadomi. Świadomi powinniśmy być również losowości, która w przypadku gry, której mechanizm opiera się na rzucie kośćmi i kartach jest naturalnym jej składnikiem. Patrząc, że gra jest o życiu, w którym ciężko wszystko zaplanować i z losem trzeba się liczyć, to można się z tym pogodzić, ale na szczęście są karty (wymiana symboli) oraz mechanizmy samej gry (karty widoczne na torze), które pomogą nam zapanować nad losowością, więc nie jesteśmy skazani całkowicie na ślepy los.
CV bawi w każdej chwili obcowania z nią, od początku aż do samego końca. Wszystko wydaje się w niej być przemyślane i widać, że zarówno grafika, jak i zasady miały podkreślać klimat gry, który aż się z niej wylewa. Filip Miłuński pokazał jak zrobić niebanalną grę rodzinną, która bazując na sprawdzonych mechanizmach potrafi zadowolić każdego, kto oczekuje od gry nie tylko sprawnych zębatek, ale również klimatu i wesołej zabawy. W grze stworzymy za każdym razem inny życiorys swojej postaci, a ile to życie jest warte łatwo ocenić za pomocą punktów zwycięstwa. Aż boję się dopasować karty z gry do własnego curriculum vitae…
Zapowiada się na wspaniałą grę. Duże wrażenie robią świetne grafiki na kartach.