Co mi polecasz?

To chyba najczęściej słyszane przez nas pytanie z ust osób, które pierwszy raz zetknęły się z naszym hobby i chcą je poznać. Staszek na swoim blogu rozpoczął dziś temat gier potocznie zwanych „gatewayami”, czyli mających zachęcić nie grających do grania. Szczerze powiem, nie lubię tego pytania, bo z reguły pytający oczekują natychmiast konkretnej odpowiedzi. Tak jakby istniała jedna, z góry ustalona odpowiedź. Ja niestety traktuję je jako pytanie otwarte i do każdego pytającego staram się podejść indywidualnie.

Nikt mi nie powie, że jest stały kanon gier planszowych i jeśli  wymienimy cokolwiek z takiej listy, to na pewno będzie to dobry wybór. Ja nie uznaję kanonu gier, ponieważ gry się zmieniają i ilość tytułów, które wychodzą co roku wyznaczają go wciąż na nowo. Dzisiaj nie polecam Osadników z Catanu, Pędzących Żółwi nie wciskam każdemu, Puerto Rico boję się polecać, bo jego wygląd może odstraszyć. Szanuję te tytuły i wiem ile dobrego zrobiły i że są to fajne gry (OK, z wymienionych tytułów Osadników nie lubię), ale nie dla każdego i nie zawsze.

Nie wyobrażam sobie, żebym mojemu rówieśnikowi jako pierwszą grę wciskał Pędzące Żółwie lub osobom, które średnio lubią rozmowy kazał grać w Osadników z Catanu. Nie widzę więc nic złego w zaproponowaniu zagrania w Magnum Sal osobom, które wiem, że lubią myśleć i wszelkiego rodzaju strategie na komputerze nie są im obce. Jak trzeba to zaproszę do partyjki Wysokich napięć, bo wiem, że to inżynier lubiący zależności między ekologią a ekonomią. Zawsze się też sprawdzają Piraci: karaibska flota oraz K2. Ostatnio często podsuwam również Ostatnią wolę, bo jej tematyka jest tak inna od ogólnie przyjętej, że sama w sobie jest przyciągająca (kto nie lubi wydawać pieniędzy?), a w dodatku idealnie jest w niej zachowany stosunek wykonania, ciężkości i właśnie tematyki. Nie wymieniłem Stone age, ponieważ spotkałem się już kilka razy z uwagami, że gra jest fajna, ale nudna, ale takie już Kingdom builder, pomimo stosunkowej łatwości wytłumaczenia zasad potrafi oczarować początkujących „skomplikowaniem i myśleniem. ”  O „party games” tutaj nie wspominam, bo to raczej temat osobnego wpisu. Za pomocą tego typu gier do typowych planszówek raczej nie przyciągniemy nikogo, ale na pewno pokażemy jak można się rewelacyjnie bawić.

Nie mam stałego zestawu dobrego na każdą okazję i co roku staram się tworzyć go sobie na nowo, przygotowany na przytoczone wcześniej pytanie. Oczywiście, część gier pozostaje, ale nie przyzwyczajam się do nich, bo wiem, że kiedyś mogą być lepsze.

Dlatego naprawdę nie rozumiem stwierdzenia „za ciężkie” (sorry Staszek) dla jakiegoś tytułu, który ma być komuś polecamy. Nie ma ciężkich gier, wszystko zależy tylko od tego komu co polecamy na start. A cała sztuka polega na tym, żeby wybrać taką grę, która idealnie zarzuci planszowe sieć i już nie wypuści.