Kingdomino: Age of Giants (Giganci). Nie taki gigant straszny jak go malują, ale swoje do powiedzenia ma

Miałem przyjemność pisać o serii „King(Queen)domino” jeszcze na podstawie grywalnego demo „Kingdomino„. Otrzymałem je wtedy od wydawnictwa Games Factory, które przymierzało się do wydania go po polsku. Tak się stało i gra okazała się sukcesem. Teraz całą serię przejęło wydawnictwo FoxGames i to ono uraczy nas wydaniem po polsku wszystkich elementów dominowej układanki. W tym dodatku „Age of Giants (Giganci)„, o którym chcę ci właśnie opowiedzieć. Czytaj dalej

Discover: Nieznane Lądy. Czym są gry unikatowe (unique games). Wywiad z Michałem Walczakiem-Ślusarczykiem z wydawnictwa Galakta

Co pewien czas w naszym hobby zachodzą rewolucje, które już na stałe je zmieniają i wchodzą do jego kanonu. Mechanizm budowania talii z „Dominiona”, podział/rozkład kart z „7 Cudów Świata”, czy też zmieniające się na stałe wraz z kolejnymi partiami gry, których prekursorem było „Ryzyko Legacy”, ale dopiero „Pandemic” pokazał światu jak to ma wyglądać naprawdę. Te tytuły pokazały, że mechaniczny aspekt gier oraz sposób ich odbioru tylko z pozoru jest już niepodatny na wszelkiego rodzaju innowacje. Kiedy z każdej strony dochodzą do nas głosy „to już wszystko było, nic nowego się nie pojawi”, nagle okazuje się, że to tylko frazesy, które nie mają pokrycia w rzeczywistości. Gry planszowe i karciane, podobnie jak większość aspektów naszego życia nie lubią zastojów i dążą do zmian. Dziś taką właśnie zmianą chcą być gry unikatowe, a czym one są opowie nam najlepiej osoba, która obecnie chyba najbardziej się na polskim rynku na nich zna, czyli Michał Walczak-Ślusarczyk z wydawnictwa Galakta, wydawcy gry „Discover: Nieznane Lądy”. Czytaj dalej

Zdobywcy kosmosu. Świetny pomysł na zaawansowany Splendor

Najbardziej lubię gry, których mechanika komponuje się z jej tematyką, a zawarte w nich mechanizmy nie są czymś abstrakcyjnym i odzwierciedlają występujące w grze elementy fabularne i/lub ekonomiczne. Takie gry lepiej i szybciej zrozumieć, łatwiej później do nich wrócić, ale przede wszystkim, można się przy nich oderwać od rzeczywistości i jak to jest w przypadku dobrej książki, choć przez chwilę zostać bohaterem opowiadanej historii. Czasami jednak odzywa się we mnie inżynier i urzeka mnie czystość abstrakcyjnego mechanizmu, który mógłby być z powodzeniem włożony w inne grafiki lub fabułę, a wciąż by błyszczał i pokazywał swoje walory. Tak właśnie odbieram „Splendor” oraz „Century: Korzenny Szlak”. Te gry to genialne mechanizmy ubrane w atrakcyjne szaty, który sprawdzają się jako gry w każdej sytuacji i przy każdej zasadniczo grupie graczy. Teraz do tej dwójki ma szansę dołączyć kolejny tego typu tytuł, a ja trzymam mocno kciuki, żeby to się udało. Podnieście do góry wzrok i spójrzcie w odległe gwiazdy. Nadchodzi czas „Zdobywców kosmosu„. Czytaj dalej

InBetween. Emocjonujący międzywymiarowy pojedynek nie dla każdego

Z tego co pamiętam, to już przyznałem się kiedyś do mojej słabości do gier zamkniętych w małych pudełkach, które nie opierają się tylko na bogactwie komponentów, ale przede wszystkim chcą zdobyć serca i umysły graczy swoją mechaniką. Co ciekawe, czasami udaje im się stworzyć również klimat z wykorzystaniem tylko tej swojej minimalnej zawartości. W takich grach kilka pionów, mała plansza, czy też talia kart, to wszystko co znajdziemy w pudełku, ale po chwili zapominamy o tym, bo znajdujemy się w centrum przygody lub strategiczno-ekonomicznych działań. Takie gry, a zwłaszcza ich autorzy bardzo mi przez to imponują i mimowolnie wyszukuję informację na ich temat przeglądając codziennie planszówkowe media. Czytaj dalej

Through the Ages/Cywilizacja: Poprzez wieki. Królowa wróciła i wygląda cudownie

Królowa jest tylko jedna. To stwierdzenie padało, pada i będzie prawdopodobnie padać z moich ust już zawsze. „Through the Ages” czyli „Cywilizacja: Poprzez wieki”. Najlepsza gra cywilizacyjna i czołówka moich ulubionych gier. Dlaczego się więc powtarzam i po raz kolejny piszę o czymś, co nie tylko dla mnie jest czymś oczywistym? Bo nasza miłość ponownie rozkwitła. Ostatnio gram w nią w codziennie, myślę nad ruchami, sprawdzam nowe strategie (tak, wciąż drzemie w niej nieodkryta dla mnie moc), przeżywam porażki i cieszę się z uśmiechem na twarzy jak dziecko kiedy uda mi się wygrać. A przy tym nie rozkładam jej za każdym razem, nie spędzam nad planszą kilku godzin i mogę grać z przyjaciółmi, których na pewno w tym czasie nie zobaczę na żywo. Tak, mobilna implementacja TtA zawitała na mój telefon. Czytaj dalej