Through the Ages/Cywilizacja: Poprzez wieki. Królowa wróciła i wygląda cudownie

Królowa jest tylko jedna. To stwierdzenie padało, pada i będzie prawdopodobnie padać z moich ust już zawsze. „Through the Ages” czyli „Cywilizacja: Poprzez wieki”. Najlepsza gra cywilizacyjna i czołówka moich ulubionych gier. Dlaczego się więc powtarzam i po raz kolejny piszę o czymś, co nie tylko dla mnie jest czymś oczywistym? Bo nasza miłość ponownie rozkwitła. Ostatnio gram w nią w codziennie, myślę nad ruchami, sprawdzam nowe strategie (tak, wciąż drzemie w niej nieodkryta dla mnie moc), przeżywam porażki i cieszę się z uśmiechem na twarzy jak dziecko kiedy uda mi się wygrać. A przy tym nie rozkładam jej za każdym razem, nie spędzam nad planszą kilku godzin i mogę grać z przyjaciółmi, których na pewno w tym czasie nie zobaczę na żywo. Tak, mobilna implementacja TtA zawitała na mój telefon.

Długo się wzbraniałem. Nie chciałem iść na łatwiznę i wmawiałem sobie, że jak mam siedzieć nad komórką, to wolę w tym czasie rozłożyć wersję planszową i zagrać z Monią lub zrobić to podczas naszych cotygodniowych spotkań w większym gronie. Mijały tygodnie, miesiące, a ja wciąż zaglądałem co jakiś czas na promocje na Google Play (gra jak na aplikację mobilną do tanich nie należy), a w tym czasie gra jak nie trafiła na stół, tak nie zamierzała tego zrobić. Nowości. Wytłumaczenie, które często pada nie tylko z ust planszówkowego blogera. Kara i nagroda w jednym. Można z tym walczyć, ale mi bardzo rzadko przychodzi wrócić z tej potyczki z tarczą.

Zbliża się nasz wakacyjny wyjazd pod namioty. Logistycznie ciężko sobie wyobrazić granie w takich warunkach w TtA, bo jednak gra ta wymaga trochę więcej przestrzeni. A może to jest właśnie ten moment, żeby zweryfikować w końcu słowa tych wszystkich, którzy tak mocno wychwalają elektroniczną TtA? Szybkie zakupy, instalacja i czas sprawdzić to cudo. Trochę obawiałem się interfejsu, bo w grze jest sporo zmiennych, które trzeba śledzić, a czasami trzeba coś przeczytać. Postanowiłem rozpocząć przygodę od przejścia tutorialu. Nawet go nie dokończyłem. Po kilku lekcjach jasne było dla mnie, że lepszej implementacji nie można było zrobić. Wszystko jest logiczne, naturalne i w miejscu, w którym powinno być. Chyba już wtedy czułem co się zbliża. Była noc, jutro trzeba wstać. Wysłałem link do gry Moni (biblioteka rodzinna w Google, to świetna sprawa) z informacją, żeby zainstalowała i zobaczyła jak to genialnie jest zrobione. Jutro też jest dzień.

Dzień pierwszy. Rozegrałem jedną partię wciąż powtarzając i to nie tylko w głowie, jak to jest genialnie zrobione i oszołomiony szybkością rozgrywki z ekscytacją odpaliłem kolejną. Na razie skupiłem się na grach z wirtualnym przeciwnikiem. Na grę online jeszcze przyjdzie pora.

Monia podeszła do tego z mniejszym entuzjazmem, bo raz że podzielała moje wątpliwości co do sensu grania na telefonie, gdy na półce leży wersja tradycyjna, ale bardziej zniechęcały ją małe rozmiary ekranu i kłopot z odczytywaniem widocznych na nim informacji. Wyczuwalna była u niej rezerwa i trochę martwiłem się, że może ją to ominąć. „Cywilizację” uwielbiamy oboje, a ja przecież chciałem w nią w takiej formie pograć przede wszystkim z nią.

Niepotrzebnie się martwiłem. Po godzinie oczekiwania na reakcję, nie wytrzymałem i zapytałem czy przynajmniej spojrzała na to. O ja naiwny! Przecież od godziny już gra z komputerem?! – Monia nawet nie odpaliła tutoriala – To działa rewelacyjnie! Literki interfejsu faktycznie małe, ale w zasadzie wszystko co jest potrzebne do gry mogę powiększyć.

Czas na grę on-line. Na wyjeździe będziemy grali po sieci (chociaż jest dostępna opcja gry na jednym urządzeniu), dlatego trzeba było to wypróbować, tak żeby potem nie było żadnych rozczarowań. Klik, klik, jest utworzona gra, są wybrane opcje (m.in. czas wymagany na wykonanie ruchu – od bardzo szybkich decyzji, do całkowitego rozpasania czasowego), każdy się łączy. Zaczynamy. Pierwsza, druga tura. Kolejne. Już wiemy, że gra online działa równie świetnie jak cała implementacja. Ale to wszystko schodzi na plan dalszy, bo my myślimy już o czym innym – jesteśmy wciągnięci w kolejną rozgrywkę. Tego na pewno nie doświadczylibyśmy przy wersji tradycyjnej i nie zasiedlibyśmy od razu do drugiej gry po skończeniu pierwszej. Ale tutaj nie ma z tym problemu. Kilka gestów i już można rozgrzewać szare komórki od nowa i to w zasadzie w podobnej atmosferze jak grając w „Cywilizację” przy stole. Jesteśmy przecież obok siebie, widzimy to samo, komentujemy, rozmawiamy, a jedyne co jest inne, to płynność i prędkość mechanicznej strony rozgrywki. Możemy też zająć się czymś innym, żeby w dogodnej dla nas chwili powrócić i wykonać ruch. Co więcej, wtedy nie musimy już być obok siebie.

Rozkładanie kart, przesuwanie, dokładanie i odkrywanie. To wszystko robi za nas aplikacja. Pokazuje co już zeszło, co kto wziął i co jeszcze ogólnie skrywa stos dobierania kart. Ale to nie jedyne elementy świadczące o jej genialności. To ona przypomni, że nie wykonałeś wszystkich akcji politycznych, że masz korupcję, więc może warto zrobić coś innego lub pokaże ile punktów zdobędzie za dany impakt lub cud każdy z graczy, albo że akcje militarne warto może na coś przeznaczyć, np. na skopiowanie taktyki. Do tego dochodzą podpowiedzi związane z wykorzystaniem żółtych kart i gdy klikniesz np. na kopalnię, a masz u siebie kartę pozwalająca na budowę budynków produkcyjnych taniej, to od razu widzisz, że możesz z tego skorzystać nie wychodząc z tego podglądu. Podobnie jest z cudami, ale tutaj jeszcze jest możliwość aktywowania jednym kliknięciem budowy kilku jego etapów (w jednej lub kilku turach w zależności od naszych możliwości). Jest to tak przemyślane, aby aplikacja uwolniła graczy od mechanicznej strony gry. Manipulację komponentami zostawiamy oprogramowaniu i to ono ma nam też ułatwić i przyśpieszyć mechaniczne aspekty rozgrywki, a my mamy skupić się na myśleniu. Przecież do tego mają nam służyć komputery. Patrząc od tej strony jest to prawdziwy majstersztyk.

Jest jedno udogodnienie, które szczególnie mi się podoba – przycisk „powrotu”. Oczywiście działa on w obrębie własnej tury i po naciśnięciu „koniec tury” już nie ma odwrotu, ale i tak pozwala on na eksperymenty i symulacje ruchów, które chcesz wykonać, a które można tutaj zawsze cofnąć. Dzięki temu możesz sprawdzić jaki będą one miały skutek np. w zależności od kolejności ich wykonania lub zmieniając ich poszczególne składowe. Zresztą cała aplikacja jest bardzo dobrym poligonem doświadczalnym, bo gra z wirtualnym przeciwnikiem czasami potrafi trwać nawet jakieś 30 – 40 minut i nawet jak coś ci nie wyjdzie, to od razu bez bólu (kłamię, przegrana w TtA zawsze mnie męczy) odpalasz kolejną grę, nic nie musisz ponownie składać, tasować i rozkładać i już możesz się odegrać lub wypróbować kolejny, nawet najbardziej zwariowany pomysł na rozwój cywilizacji.

Trochę dziegciu w tej beczce miodu. To co napiszę teraz może się wydawać sprzeczne z tym, co napisałem wcześniej, ale mówię to z perspektywy osoby, która rozegrała kilkadziesiąt rozgrywek w tradycyjną wersję gry.

Wszystkie te ułatwienia działają rewelacyjnie, ale usuwają z „Cywilizacji” pewien wymiar, który tak naprawdę dopiero zauważyłem teraz, kiedy już nie muszę go kontrolować. To wszystko co wykonuje za nas aplikacja i co było do tej pory nierozłącznym elementem rozgrywek i w pewnym sensie podnosiło jej ciężar i próg zaangażowania umysłowego. Osobom, które odbiły się od tego tytułu, w dużej mierze właśnie przez ten element gry, o którym teraz napisałem, to co piszę może wydawać się głupotą, ale fani wiedzą o czym mówię. To, że o pewnych rzeczach trzeba było pamiętać, coś poprzestawiać na planszy, a w głowie przeanalizować kolejność ruchów (podczas tradycyjnej gry nie jest eleganckim nieustannie zmieniać zdanie i wprowadzać chaos na planszy), dodawało grze (już się na tym łapię, że myślę o tym w czasie przeszłym) większą umysłową głębię. W implementacji tego brak. Ci, którym to przeszkadzało lub graczom, którzy z TtA spotykają się dopiero teraz, pewnie nawet tego nie dostrzegają, ale mi jest tego trochę brak. Chociaż nie tyle, żebym porzucił aplikację. Nie będę kłamał, bo mnie nic nie ominęło i wiem jak wygląda tradycyjna rozgrywka i znam dobrze wszystkie jej wymiary, ale spora grupa e-graczy pewnie tego z opisanych powodów nie pozna. A może to tylko moje odczucia i mechaniczny aspekt gry nie jest wymagany, a ja odbieram jego brak przez pryzmat emocji związanych z wszystkimi do tej pory rozegranymi partiami? Może tak być. Nie upieram się. Jeżeli elektroniczna implementacja pozwoli dotrzeć do tych zniechęconych pudełkowym wydaniem, to i tak jest to wielki sukces, bo takie gry muszą być znane.

Niestety czuję, że tradycyjna wersja „Cywilizacji” podzieli losy pudełkowej wersji „Neuroshimy HEX”. Tytuł ten do tej pory bardzo cenię (to moja praktycznie pierwsza nowoczesna planszówka) i gram w nią. Ale nie pamiętam kiedy zrobiłem to w inny sposób niż na telefonie. Z „Cywilizacją” może być tak samo, bo razem z Monią dosłownie wsiąkliśmy w aplikację i gramy wspólnie przynajmniej jedną partię dziennie i co więcej, wciągamy w to naszych przyjaciół. Pewnie wychodzi z nas trochę lenistwo, ale z drugiej strony, gdy się wraca wieczorem do domu i nie ma się za dużo wolnego czasu lub zwyczajnie chęci na rozkładanie gry, to kto więcej zyska: osoba wciąż marząca bezskutecznie o rozłożeniu papierowej „Cywilizacji” czy my, którzy gramy w nią codziennie? Moją odpowiedź znasz.

Linki do sklepów: Android, iOS.

0 0 votes
Oceń artykuł
Subscribe
Powiadom o
8 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments

Siemanko Tycjan
Na wstępie powiem ,że niedługa mam wyjazd służbowy i zbieram osobie materiały do czytania i słuchania na niego dlatego jeszcze enie przeczytałem materiału ,ale mam pytanie czym wersja na telefonik za prawie 50zł jest lepsza od wersji na stronie Board Game Arena ? Jeśli odp znajdę w tekście nie wysilaj się z odp – przeczytam wkrótce :)

Niesyte nie grałem w TtA na BGA, więc tego nie porównam. Granie na komputerze mnie nie pociąga, aplikacja mobilna tak, bo tutaj nie jestem przywiązany do miejsca. Z rzutów ekrany wydaje mi się (pomijając warstwę wizualną, co dla mnie ma duże znaczenie), że aplikacja jest bardziej przemyślana pod względem grania na urządzeniach mobilnych i udostępniania wszystkie informacji potrzebuje graczowi w sposób skondensowany i przystępny. Trzeba się by było spytać kogoś kto grał w obie wersje.

Dziękuję za odp. Ja grałem na telefonie używając przeglądarki – komp zbędny :)

W sumie masz rację i jeżeli BGA jest dostosowana do tego typu korzystania, to może to działa dobrze, ale wciąż nie wygląda pięknie. ;) Ale to już kwestie potrzeb/gustów, ważniejsze, czy funkcjonalność jest taka sama. Tutaj jednak nie pomogę.

Masz absolutnie rację że nie jest to w porównaniu z aplikacją zbyt ładne. Co do nauki gry i kart starczy , jak dla mnie. Dodatkow na BGA jest przetłumaczone a aplikacjha EN z tego co widzę – czy może się mylę i jest opcja zmiany języka ?

Jest tylko wersja angielska i pewni jeszcze trochę poczekamy na PL. Z tego co czytałem to CGE nie planuje w najbliższym czasie tego zrobić i nie ma też jakiegoś ruchu ze strony społecznościowej, a jest taka opcja tłumaczenia.

Ja jestem kaleki jeśli chodzi o EN – coś tam potrafię ,ale gra ma być przyjemnością a nie zabawą z tłumaczem. Pewnie jak poznam grę na tyle że ikonografia mi wystarczy to zainwestuję w aplikację bo naprawdę ładnie wygląda.

No to caly genialny swiat apek przed Tobą. genialny brass i eclipse , 7 cudów , star realms, terra mystica, race fo galaxy zeby wynienic tylko kilka. Niedlugo scythe , terraformacja marsa a w dalszej perpektywie zamki Burgundii